niedziela, 29 marca 2020

Trasa


TRASA

Rejs mój planowałem rozpocząć i zakończyć we francuskim porcie Les Sables d’Olonne. Dlaczego tam? Uważam, że jest to dobre miejsce startu. Wiele samotnych rejsów czy wręcz regat zaczynało się
w Les Sables d’Olonne, więc dlaczego i nie mój rejs?

Takie były plany. Jednak, w związku z wybuchem pandemii koronawirusa i zamknięciem portów i marin praktycznie na całym świecie, wydaje się to być niemożliwe do zrealizowania.
Dlatego rozważam również start z Polski.

Po wyjściu na Atlantyk skieruję się w kierunku Wysp Kanaryjskich, gdzie, jeżeli będę miał okazję,
przekażę na morzu na pokład napotkanego jachtu karty pamięci z dotychczas nagranymi materiałami,
które zostaną użyte do produkcji dokumentu telewizyjnego.
Od wysp Kanaryjskich wciąż kierował się będę na południe, przez “końskie szerokości”, równik,
strefy ciszy i zmiennych wiatrów na południowy Atlantyk.

Tutaj, na wysokości Rio de Janeiro będę musiał podjąć decyzję o dalszym przebiegu rejsu.
Podstawowym planem jest rejs non-stop w kierunku zachodnim. Gdyby jednak okazało się,
że przejście Bałtyku i Morza Północnego znacznie opóźniło rejs, będę zmuszony do zastosowania
planu awaryjnego i żeglugi w kierunku wschodnim. Jest to trasa szybsza, więc mogę zdążyć przed
nastaniem zimy na Oceanie Południowym i przed wyczerpaniem się zapasów jedzenia - zapasy mam na 400 dni, ale dwukrotne przejście Morza Północnego oraz Bałtyku może wydłużyć
podróż nawet o dwa miesiące.

Plan pierwotny:
Po osiągnięciu strefy Ryczących Czterdziestek skieruję się na zachód w kierunku Hornu i Cieśniny Drake’a. Tutaj ponownie, jeśli napotkam jakiś jacht lub statek (i pozwolą na to warunki) postaram się przekazać materiały do realizacji filmu dokumentalnego. W tym miejscu powinienem znaleźć się w grudniu, najdalej w początkach stycznia. Jest to właściwy okres do żeglugi na Oceanie Południowym - panuje tam wtedy lato.
Po kilku miesiącach spędzonych na najbardziej nieprzyjaznych i najniebezpieczniejszych wodach na ziemi powinienem dotrzeć do brzegów Nowej Zelandii, gdzie mam już zaaranżowane kolejne spotkanie z przyjaciółmi, którzy mają podjąć kolejną partię materiałów dla telewizji. Od brzegów Nowej Zelandii skieruję się na południe od Tasmanii (z możliwością wejścia na wody Storm Bay, gdyby spotkanie przy brzegach Nowej Zelandii nie doszło do skutku, i przekazania tam materiałów TV). Obecnie jednak biorę pod uwagę rezygnację ze spotkania przy Nowej Zelandii czy Tasmanii, gdyż może to znacznie wydłużyć rejs. Dużo będzie zależało od warunków pogodowych napotkanych na trasie, bo może się tak zdarzyć, że będę zmuszony pożeglować w pobliżu NZ. 

Kontynuując podróż w kierunku zachodnim minę drugi z trójki Wielkich Przylądków - Leeuwin. Wejdę tym samym na wody Oceanu Indyjskiego. Będzie to już koniec lata na półkuli południowej. Moim zdaniem będzie to najtrudniejsza część rejsu. To właśnie na wodach Oceanu Indyjskiego podczas regat Golden Globe Race 2018 utraconych zostało najwięcej jachtów. Podczas żeglugi po Oceanie Indyjskim wciąż będę żeglował w strefie Ryczących Czterdziestek. Nie chcę kierować się na północ, pomimo dosyć późnej pory roku. Na morzu będę już od 8-9 miesięcy. Zapasy jedzenia będą już w znacznym stopniu zużyte. Żegluga trasą północną pod brzegiem Azji i Afryki znacznie wydłużyłaby rejs. Ponadto poprowadziłaby w pobliżu Przylądka Dobrej Nadziei, który słynie z burzliwej pogody i stromych fal. Wiele prób rejsów dookoła świata zakończyło się właśnie tam. Mając to na względzie, chcę minąć południowy kraniec Afryki w odległości przynajmniej 500 mil. Ceną będzie dłuższy okres czasu na zimnych i wietrznych wodach Wielkiego Oceanu Południowego, jak też są nazywane te rejony świata. Natychmiast po strawersowaniu Przylądka Dobrej Nadziei skieruję się w kierunku północnym, do cieplejszych wód i upalnego słońca. Ponownie będę musiał przebyć równik i “Końskie Szerokości”. Dalej, już z wiatrami i prądami w kierunku Azorów. Od Azorów zacznie się finałowy etap rejsu, w kierunku Zatoki Biskajskiej i Les Sables d’Olonne, lub - w przypadku startu z Polski - dodatkowe przejście Morza Północnego i powrót na Bałtyk przez Cieśniny Duńskie i zakończenie rejsu w Polsce.
Całość rejsu może potrwać 11-14 miesięcy i na ten czas będę miał na pokładzie zapasy.

Plan awaryjny:
Żegluga w kierunku wschodnim, trasą nieco dłuższą, bo bez schodzenia do S60 i trawersowanie Wielkiej Trójki w odwrotnej kolejności: Przylądek Dobrej Nadziei, Leeuwin, Horn. Trasa na północ i zakończenie rejsu jak w planie podstawowym, pamiętając, że meta jest w punkcie startu, niezależnie od tego, czy wypływam z Polski czy z Francji. Decyzja o wyborze trasy musi zostać podjęta na wysokości Rio de Janeiro.

Niezależnie od tego, w jakim kierunku ostatecznie popłynę, będzie to rejs non-stop najmniejszym jachtem w historii.

Całość trasy to około 30 tyś mil morskich w przypadku startu z Polski, oraz około 27 tyś w przypadku startu z Francji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz